Tym razem
tworząc manicure postanowiłam przetestować nowe lakiery, czyli Rimmel z serii
60 second. Dwa paznokcie - serdeczny i środkowy - pomalowałam pastelowym
niebieskim kolorem, czyli 873 Breakfast
in Bed od Rity Ory, natomiast na pozostałe morelowy - 200 Princess Pink.
Lakiery Rimmel
mają duży szeroki pędzel a ich nakładzie jest szybkie i łatwe. Niestety z ich
kryciem nie jest już tak fajnie. O ile kolor "Breakfast in Bed"
dobrze krył po nałożeniu dwóch warstw, to "Princess Pink" po mimo
nałożenia czterech! warstw nadal prześwitywała płytka paznokcia.
Drugim
utrapieniem było ich schnięcia. Mega długie i mozolne, nie pomogły nawet olejków
przyspieszające schnięcia. Gdy mając poczcie wyschniętych paznokci położyłam się
spać rano obudziłam się z pięknie odbitki wzorem pościeli. No mus był nałożenia
na paznokcie warstwy top cote.
Mimo
wszystko największym plusem lakierów jest ich kolor. "Breakfast in Bed"
ma w sobie drobinki jednak w trakcie
malowania jakoś się gubią i wcale nie jest perłowy, za to wieczorem daje wrażenie
neonowego koloru i przyciągają uwagę. Natomiast "Princess Pink" po nałożeniu czwartej warstwy ma ładny pastelowy
morelowy kolor. Na zdjęciach (i w świetle dnia) zbliżony do odcienia skóry, przez co nieco oszukuje oko.
Do
urozmaicenia manicure stworzyła mała ozdobę. Na paznokciach kciuków namalowałam
duże oko. Do jego stworzenia wykorzystała dużą sondę oraz cienki pędzelek. Natomiast lakiery użyte to biały lakier od Ladycode by Bell, czarny Golden Rose - Rich Color nr 35, do namalowania źrenicy użyłam Rimmel "Breakfast in Bed".
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz